Niejednokrotnie w okresie letnim na moim fanpage'u polaprisme publikowałam relację z pięknych sal weselnych. Ponadto, w niektórych postach wspominałam o swojej pracy oraz zapowiadałam, że wkrótce uchylę rąbka tajemnicy, na czym ona dokładnie polega.
Dlatego dziś prezentuję wam kilka ujęć wprost z niejednego wesela. Członkinią zespołu muzycznego "Afekt" jestem od końca gimnazjum, czyli można uznać, że jest to aż siedem lat! Jak ten czas leci! Z początku był to po prostu duet składający się z mojej osoby oraz z założyciela. Ja śpiewałam, a Marcin łączył śpiew z grą na keyboardzie.
Swoją przygodę rozpoczęliśmy od małych imprez typu urodziny, imieniny, andrzejki czy karnawał. Pracowaliśmy na swoją renomę. Oczywiście za każdym sukcesem stała chęć zyskania jeszcze więcej! Stąd w pewnym momencie nasz duet powiększył się o instrumentalistę (gitarzystę), którego dobrze znacie z niejednego postu. I to właśnie tam rozpoczęła się Nasza wspólna historia. Połączyła nas ta sama pasja - muzyka. Odtąd wspólnie spędzany czas na imprezach nie był już tylko pracą, ale i możliwością dzielenia pasji ze swoją drugą połówką przeciętnie przez 8-12h.
Nie trzeba było długo czekać, kiedy i mój założyciel poznał osobę, która swoim sposobem bycia przyciągała tłumy. Dzięki swojej niesamowitej zdolności docierania do szerokiej publiczności oraz talentowi idealnie nadawała się na drugą wokalistkę oraz wodzireja. Tak rozszerzyliśmy działalność o uświetnianie wesel. Staliśmy się nie tylko zespołem, ale także dobrą paczką znajomych (Ja, Patryk, Marcin i Sandra oraz sporadycznie pojawia się perkusista Artur). Spędzamy ze sobą czas nie tylko na imprezach, ale i poza nimi. Jak możecie zauważyć na poniższych fotografiach na każde wesele ubieramy się jednakowo - oczywiście ja i Sandra. Niejednokrotnie goście dziwią się, że nie wydrapujemy sobie oczu!
Obecnie nasze zlecenia obejmują praktycznie każdy letni weekend. Z materialnego punktu widzenia jest to świetna informacja, natomiast zbyt duża ilość tego typu uroczystości sprawiła, że wesela, a tym samym "ten wielki dzień", nad którym para młoda pracuje przynajmniej rok, tak aby był idealny, dla nas stał się oklepany, męczący, nużący, monotonny? W pewnym momencie zaczęliśmy dzielić uroczystość na odpowiednie momenty (przywitanie gości, obiad, pierwszy taniec, tort, udziec, oczepiny, krokiet) i przeliczać czas "ile nam jeszcze zostało do końca?". Zaczęliśmy coraz częściej myśleć, że wesele to zbędny wydatek, tym bardziej, że pary potrafią wzbogacić całą imprezę o mnóstwo dodatkowych atrakcji tj. puszczanie balonów, lampionów, prezentacje/filmy, jako podziękowanie dla rodziców i wiele, wiele innych.. ale mimo to! i tak każdy z nas o nim marzy.
Co uważacie o tego typu "nocnej pracy"? Chcielibyście spróbować swoich sił w takim zespole? Jak wy zwykle odbieracie orkiestrę bawiąc się na weselu? Dajcie znać!
buziaki Pola!
Ale historia prosto z bajki, gratulację rozchwytywania na uroczystościach. Ale jak piszecie jak to jest to aż mi się chciało by spróbować to i owo. Czemu by nie spróbować.
OdpowiedzUsuńHaha, zawsze na weselach liczy się chwytanie momentów! To jest wspaniała umiejętność :)
OdpowiedzUsuńfajne posty
OdpowiedzUsuńja nie nadaje się do śpiewania
https://emilia-skucinska.blogspot.com/
Bardzo ciekawe jest to co piszesz. Ciężko na to pracujesz to nie ma co się dziwić! Dodatkowo każda uroczystość wymaga od Ciebie zapewne innej sukienki, butów, w związku z tym musisz mieć chyba pojemną szafę?:) Zapraszam do siebie tutaj. Pozdrawiam serdecznie! :) :* <3
OdpowiedzUsuńojej jaka super praca :) Pewnie świetny masz głos, a ja uwielbiam atmosferę wesel :) i te zabawy hihi
OdpowiedzUsuń